Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Krystian z miasteczka Syców. Mam przejechane 20326.64 kilometrów w tym 1506.20 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.27 km/h i nie mam czym się chwalić :)
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl button stats bikestats.pl
Pogoda Syców
© mojapogoda.com

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kaeres123.bikestats.pl
Image and video hosting by TinyPic
Wpisy archiwalne w kategorii

Z Kiełbą

Dystans całkowity:699.29 km (w terenie 76.50 km; 10.94%)
Czas w ruchu:36:19
Średnia prędkość:19.26 km/h
Maksymalna prędkość:77.30 km/h
Suma podjazdów:5475 m
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:87.41 km i 4h 32m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
73.34 km 6.00 km teren
02:58 h 24.72 km/h:
Maks. pr.:45.75 km/h
Temperatura:26.0
Podjazdy:250 m

Z Ufem i Kiełbą kilka km :)

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 05.05.2012 | Komentarze 6

Mieliśmy jechać około godziny 13, lecz Ufo nie domagał po ciężkiej nocy pod łazienką (lepiej nie wnikać), Kiełba też miał granie i był w kiepskim stanie, więc zebraliśmy się dopiero około 16 z Sycowa. Do Międzyborza pociągnęliśmy ze średnia około 31 km/h (spadła przez miasto oraz górkę w lesie, na której zwolniliśmy by pogadać). Na miejscu czekał na nas już Ufo, podjechaliśmy na małe zakupy poidła i na stadion.


Kiełba i Ufo przy Lewiatanie. © kRs123


"Maraton TYSKIE" :P (Dni Międzyborza). © kRs123


Za Kątami Śląskimi złapała nas krótka ulewa. © kRs123


Trzeba było się upchnąć w tej budce. © kRs123


Gruby deszcz padał. Potem miałem wszystko na plecach :D © kRs123


Ruiny starego młyna w Kuźnicy Kąckiej. © kRs123


Obok stary drewniany budynek. © kRs123


Dojechaliśmy do Kobylej Góry. © kRs123


Następnie na górki do Czermina. © kRs123


I obczailiśmy dobre miejsce widokowe, niestety pod słońce. © kRs123


Kępno widać kawałek dalej. © kRs123


Jeszcze wspólna fotka, niestety Hercia zasłoniłem. © kRs123


Jest i jedna z wielu słiiit :) w tle Turas ! © kRs123


Wykarczowali lasy dookoła, budowa S8 tu się zaczęła. © kRs123


Kościół w Taborze Wielkim. © kRs123


A ze Świętego Marka taki widok. © kRs123


Brakowało lustra, kiedyś sobie kupię :) © kRs123


No i tutaj kiepska jakość, ale księżyc duży. © kRs123


Dane wyjazdu:
13.00 km 4.50 km teren
00:40 h 19.50 km/h:
Maks. pr.:38.00 km/h
Temperatura:12.0
Podjazdy: 10 m

Po mieście z Kiełbą

Wtorek, 20 marca 2012 · dodano: 20.03.2012 | Komentarze 0

Szkoła, PKS, park, dom, Nowy Dwór, park drugi staw, dom.

Woodstock 2012 - Łydka będzie znowu :D



Dane wyjazdu:
20.50 km 7.00 km teren
01:00 h 20.50 km/h:
Maks. pr.:35.00 km/h
Temperatura:-12.0
Podjazdy: 15 m

Po Kiełbasę xD

Czwartek, 9 lutego 2012 · dodano: 09.02.2012 | Komentarze 2

Dzisiaj miała miejsce pierwsza wycieczka tegoroczna z Kiełbą, moim przyszłym partnerem, bratem i kompanem :D To z nim będę robił pewnie największą ilość kilometrów w tym roku :) Wycieczka full spontan, piszemy sobie na pewnym portalu społecznościowym i nagle piszę: "Kiełba, idziemy na rower, zaraz będę u Ciebie". Ten już podjarany szybko się ubrał i tak oto wybraliśmy się na przejażdżkę po ośnieżonych sycowskich ścieżkach. Jechało się miło, tylko trochę zimno w dłonie, lecz wytrzymałem, bo jakby inaczej :) Trasa opracowywana podczas jazdy. Przejechaliśmy się też po lodzie, Tomek nie był taki pewny jak ja, ponieważ jeszcze tego nie robił w tym roku, ja już doświadczony w tych sprawach :D

A to mapka z dzisiejszej jazdy:


Dzięki Kiełba ! :)

Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h:
Maks. pr.:0.00 km/h
Temperatura:
Podjazdy: m

Podsumowanie 2011

Niedziela, 1 stycznia 2012 · dodano: 01.01.2012 | Komentarze 2

Mi również przyszło zrobić małe podsumowanie, lecz niewiele napiszę, tylko konkrety :)

Postanowienia na 2011 rok:
- min. 5000 km
- zaliczyć góry
- zaliczyć morze
- odwiedzić każde pobliskie miasto
- pobić kilka rekordów (prędkość, m.n.p.m., kilometry itd.)

To co udało mi się wykonać:
- 7091.40 km (w terenie 360.20 km, 5%)

Bardzo jestem z tego zadowolony, lecz w październiku miałem jeszcze chrapkę na 8 - 8,5 tysiąca :) Niestety przespałem piękne dni tamtych miesięcy i zaprzepaściłem szansę do podkręcenia bardziej rekordu :) Ogólnie oceniam na 4+, bo wiem, że było sporo dni, w które nie wybrałem się na przejażdżkę mimo chęci.

- góry zaliczyłem, Karkonosze, na stronie Czeskiej i Polskiej. Pogoda za dnia było piękna, nocami padało. Więc się udało, no i wycieczka z Kiełbą, dlatego uważam, że była jedną z lepszych jakie w życiu miałem. W tym temacie daję sobie ocenę 4, bo były plany na więcej, nie wyszło.

Udało mi się wjechać na Ślężę rowerem, w jeden dzień :) Świetna spontaniczna wycieczka :)



- Bałtyk, tak właśnie ! Nasze piękne, polskie wody :) Wycieczka ciężka, również psychicznie, miałem jeden ciężki okres, przed Władysławowem, gdzie mieliśmy zakończyć jazdę tego dnia, chłopaki ciągnęli dalej, moje nogi odpuściły, poradziłem sobie z tym problemem i dojechaliśmy :) Trasa z Pawłem i Tomkiem, z tymi Panami sobie jeszcze pojeżdżę :) Postanowienie zaliczone w 100%, niech będzie ocena 5. Póki co pierwsza wycieczka, podczas której przekroczyłem 1000 km. Ledwo bo ledwo, ale przekroczyłem.

- Odwiedzić każde pobliskie miasto, tak, od 2 lat mam takie postanowienie, rok temu się udało, w tym niestety nie. Zaliczyłem wszystko oprócz Wielunia... No kurde, świetna pogoda była wtedy, gdy jechał pociąg z Sycowa do mojego celu. Zapomniałem o tym kompletnie, więc się nie udało. Bardzo jestem z tego powodu zły. Mimo, że przejechałem wiele miast, z którymi miałem do czynienia tylko na mapie, to daję sobie ocenę 4-.

- REKORDY ! Och jak ja to lubię.

Pierwszym była długość trasy, 200 km miałem pokonać. Udało się, dwukrotnie, raz nawet z chrapką na 300, lecz przymrożone ciało nie chciało już jechać, sorry, ciało chciało - głowa odpuściła. W sumie wszystko. Tutaj wystawiam sobie ocenę 4, ponieważ na ten rok powinienem minimum 5 takich tras zrobić.

- prędkość, pobiłem ją dwa razy :) Pierwszy raz 73,20 km/h.

Druga największa podczas tej samej wycieczki: 77,30 km/h !

Próba wbicia 80 km/h nieudana na tej samej górce :)

- Najwyższa wysokość asfaltem: Przełęcz Okraj - 1046 m.n.p.m. (19.07.2011)

- Najwyższa wysokość w terenie: Wysoki Kamień - 1058 m.n.p.m (19.07.2011)


Cały rok oceniam na 4+, zaliczyłem wszystko co chciałem zaliczyć (oprócz nieszczęsnego Wielunia). Uważam za udany i najbardziej rowerowy w moim życiu, w 2012 nadzieja jest na lepsze widoki, lecz niestety matura zapasem i może być problem z łączną liczbą kaemów. Byle towarzystwo dopisało i kompani rowerowi.


A to statystyki BS:

Wszystkie kilometry: 7091.40 km (w terenie 360.20 km, 5%)
Czas na rowerze: 309:09
Średnia prędkość: 22.94 km/h
Suma podjazdów: 13025 m
Wycieczek: 177
Średnio na wycieczkę: 40.06 km i 01:45 godz.
Ranking km (Wszyscy): 365
Ranking km (Chłopaki): 345

Odsyłam to najważniejszych wycieczek:
Do Łodzi
Powrót z Łodzi

Ślęża

1 dzień - Karkonosze
2 dzień - Karkonosze
3 dzień - Góry Izerskie
4 dzień - Zgorzelec

Bałtyk z chłopakami, odsyłam to Pawła

W drodze na Bałtyk - koledzy z przodu © kRs123


Krycha już na miejscu © kRs123


Dane wyjazdu:
252.00 km 11.00 km teren
11:45 h 21.45 km/h:
Maks. pr.:62.00 km/h
Temperatura:16.0
Podjazdy:880 m

Zimno, wysoko, świetnie ! :D

Sobota, 1 października 2011 · dodano: 09.10.2011 | Komentarze 0

Wyjazd miał odbyć się tydzień wcześniej, lecz Tomek nie miał czasu (student xD ), nic się nie stało, calutki tydzień był bardzo ciepły. Początkowym planem była godzina 6:30, lecz wyszło grubo po 7:00 :) Rano było chłodno, lecz Kiełba był okupiony w ubrania Lidl'owskie, które nie wyglądały najgorzej :P

Na "Bliskiej" Tomek podpompował oponki, a ja byłem tak rozgrzany po tych 3 km, że dosłownie cały parowałem, wtedy też zdjąłem co nieco z siebie. Do Oleśnicy "spokojnym" tempem, średnia 28 km/h. Jako, że towarzysz dawno na rowerze nie siedział to zrobiliśmy pierwszy przystanek w Gaszowicach. Co chwilę robiliśmy zmiany, także mogliśmy czuć się bardziej "PRO".

Autostrada S8 © rifleman


Przez Oce spokojnie i przecinając niewybudowaną jeszcze autostradę S8 chwilę się zastanowiliśmy i postanowiliśmy nie przeciskać się wioskami, lecz na pełnym chillu pojechać prościutką i płaściutką jak stół jezdnią. Tam tempo spadło i średnia oscylowała w granicach 25 km/h. Po drodze sporo mostów i wiaduktów, pokonywanie ich bokami itd., ale było warto :) Wyjechaliśy kilka wiosek przed Wrocławiem.

Nowe ciuchy Tomka © rifleman


Przez miasto nie obyło się bez problemów, w sumie to norma jak się chce trafić na konkretną, małą drogę :) Daliśmy radę i brnęliśmy dalej, będąc coraz to bliżej masywu.

Coraz bliżej Ślęży © rifleman


Z czasem zaliczaliśmy coraz więcej postojów, krótkich, długich, średnie też się zdarzały :D

Z innej strony, już niedaleko © rifleman


Na przełęczy byliśmy dopiero o 16:00, a wjeżdżać na Ślężę 30 minut później. Wjazd był bardzo średni, zdarzały się miejsca, gdzie można było normalnie się utrzymać na rowerze i niby jechać, lecz zatrzymując się nie było szans miejscami ponownie wsiąść na bike'a. Wszystko przez kostkę wysypaną na drogę, opona czuła się jak na lodowisku :) Kiełba miał już nawet myśli samobójcze i chciał wracać, lecz wybiłem mu to z głowy, bo był to jeden z moich celów tegorocznych.

Kawałek do szczytu po kamienistym zboczu © rifleman


Na szczycie kibelek pod drzewkiem oraz wcześniej zakupione kiełbaski.

To już u góry © rifleman


Nadajnik na szczycie © kRs123


Zabytkowy kościół na Ślęży © rifleman


Widok z góry © kRs123


Kolejny widoczek © kRs123


Powrót wieczorem - Tomek © kRs123


Zjazd miał być w kierunku Sobótki, lecz niebieski i żółty szlak nie były lajtowe jak się na początku mogło wydawać, zastaliśmy tylko skały i małe urwiska. Wyszło na to, że wracaliśmy szlakiem, którym się wspinaliśmy, czyli do Przełęczy Tępadła. Na dole byliśmy przed 19:00. W Sobótce zakupy i obmyślanie trasy powrotnej. Jeszcze było ciepło i w miarę żwawym tempem udajemy się w kierunku stolicy Dolnego Śląska. Docierając tam po 22 stawiliśmy się na rynku zjeść resztki posiłków tkwiących w mojej sakwie.

Dalej to już czołganie się do Sycowa tą samą drogą, którą przyjechaliśmy, czyli autostradą S8, na której goniły nas 2 szczekające psiaki. Na Shellu w Spalicach postój i ocieplanie się, ponieważ zaczęło robić się bardzo zimno, a Kiełba był przecież w krótkich spodenkach (SZACUN Stary !). Pani zaproponowała nam herbatkę za friko, więc czemu mamy nie skorzystać :D Dalej to już dobijanie do domu w potwornym zimnie, było 7 stopni :)

Drugi wyjazd z Tomkiem, drugi bardzo udany. Pozdro ! :P

Sama Ślęża zabrała nam kilka km ŚrV, więc normalnie podejrzewam było w granicy 25 km/h, było naprawdę mocne tempo :)



Dane wyjazdu:
31.70 km 0.00 km teren
02:00 h 15.85 km/h:
Maks. pr.:37.10 km/h
Temperatura:19.0
Podjazdy: m

4 dzień - Zgorzelec

Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 0

Nocleg w namiocie minął w deszczu, lecz spało się z dnia na dzień coraz lepiej. Pobudka o godzinie 6 rano, zebraliśmy się w niedługim czasie jak codzień i już byliśmy na asfalcie. W lekkiej, jeszcze miłej mżawce jechaliśmy te kilkanaście kilometrów do Zgorzelca.

Miasto Zgorzelec © kRs123



Znaleźliśmy stacje PKP, lecz oczywiście mieli kilkugodzinną przerwę, więc trzeba było

obmyślać dalsze plany.

Stacja PKP Zgorzelec © kRs123


Początkowym planem minimum było kilkanaście kaemów po niemieckiej stronie, a następnie wjazd do Węglińca i stamtąd podróż pociągiem, lecz deszcz pokrzyżował nam ten cel.

Wjechaliśmy na Niemiecką stronę, Gorlitz i od razu zaczął się komfort w postaci pasa rowerowego i pięknych budowli.

Wjazd do naszych zachodnich sąsiadów © kRs123


Przejechaliśmy całe centrum miasta, wszystko co w miarę ładne fociliśmy, by później chociaż trochę pamiętać co tam jest :)

Plac w Görlitz © kRs123


Kościół św. Piotra i Pawła © kRs123


Niestety deszcz zaczął mocniej padać, my byliśmy już cali przemoczeni i z tego powodu po chwili wylądowaliśmy ponownie na polskiej stronie, na PKP. Poczekaliśmy na miejscowy pociąg do Węglińca, będąc na miejscu szybka wysiadka i wejście po 3 minutach do pociągu kierującego się na Wrocław Główny.

Dolnośląśkie Linie Kolejowe © kRs123


Sen w wagonie rowerowym - PKP © kRs123


Różnica temperatur ogromna, w Zgorzelcu 17 stopni z deszczem, we Wrocławiu około 26 i słoneczko. No i super,lecz jadąc 8 kilometr miastem zaczęło powoli padać. Zacumowaliśmy u Tomka w mieszkaniu. Kilka minut później i po 2 szybkich daniach z Knorra przyjechała po nas jego mama. Lało, więc zabrałem się z nimi.

Dane wyjazdu:
90.00 km 12.00 km teren
05:15 h 17.14 km/h:
Maks. pr.:61.50 km/h
Temperatura:20.0
Podjazdy:1200 m

3 dzień - Szklarska Poręba - Zawidów

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 03.08.2011 | Komentarze 0

Dużo wydarzeń wyleciało mi z głowy, ponieważ w międzyczasie odbyłem wycieczkę nad Bałtyk (o tym więcej, jak zgram fotki od Pawła i Tomka).

Z rana pojechaliśmy wymienić PLNy na České koruny i odwiedziliśmy stację ORLEN, by walnąć co potrzeba na dobry początek dnia :) Po chwili wylądowaliśmy w informacji turystycznej i wzięliśmy wszystkie darmowe mapki jakie były możliwe. Następnie celem było odwiedzenie starej kopalni kwarcu "Stanisław, którą polecali miejscowi.

Szklarska Poręba © kRs123


Zakręt śmierci © kRs123



Faktycznie kopalnia była, lecz po drodze zaliczyliśmy największe jak do tej pory wzniesienie na którym byłem, tzn. szczyt o nazwie "Wysoki Kamień". Nie było szans wjechać tam rowerem, więc przez około godzinę targaliśmy go z zerową prędkością (licznik nie czytał) do góry. Na szczycie chwila dla każdego, chwila podniecenia i "zimny" Redsik Tomka.

Powoli pod górę © kRs123


Wysoki Kamień - 1058 m.n.p.m © kRs123


Ja w klubowych barwach z widokiem na Karkonosze © kRs123


Karkonosze z Wysokiego Kamienia © kRs123


Trochę wspinaczki bez bike'a © kRs123



Nastepnie piękny singletrack, błota po kolana czasami, jagodziarzy masę i turystów też się kilku znalazło, jednak w stronę kopalni chyba tylko my jechaliśmy. Na tej drodzę też zgubiłem kawałek błotnika, ale jechać się dało.

Singletrack w stronę Stasia © kRs123


Kopalnia "Stanisław" © kRs123


Zjazd z kopalni "Stanisław" © kRs123



Kawałek dalej już był Harrachov, przed którym świetny zjazd i równa droga.

Przejście graniczne © kRs123



Skocznie mamucie w Harrachovie © kRs123



Szybkie zwiedzanie i w stronę Frydlandu. Z Liberca zrezygnowaliśmy z braku czasu, jednak za wysoko postawiliśmy sobie poprzeczkę i tego dnia nie było szans na zaliczenie go i dojechanie tamtędy do Polski. Po kilku minutach wstąpiliśmy na obiad. Kilka groszy i długo wyczekiwany posiłek wylądował tam gdzie powinien :) Oj jakie to było dobre po tych wszystkich jogurtach, czekoladach i bułkach. Dzień zakończyliśmy za Zawidowem, już w Polsce.

Czeski obiadek © kRs123


JRD \\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\*) Mier © kRs123


A teraz wyobraźcie sobie ten wiatr we włosach, jak zjeżdżasz z prędkością 50 km/h przez kilka - kilkanaście km. Świetna sprawa, nie wyobrażam sobie wjazdu tam rowerem :)

Zjazd z tysiaczka do poziomów nizinnych © kRs123


Panorama Frydlandu piękna, zamek też ciekawy, lecz nie znalazłem dobrego miejsca na jego fotografie. Czas było zrobić zakupy do domku.

Zakupy w Lidlu © kRs123


Przetrwały Kozły i Kofola.

Tam spaliśmy - Wrociszów © kRs123


Mniej więcej coś takiego:



Dane wyjazdu:
68.75 km 35.00 km teren
05:28 h 12.58 km/h:
Maks. pr.:77.30 km/h
Temperatura:18.0
Podjazdy:1770 m

2 dzień - Karkonosze

Poniedziałek, 18 lipca 2011 · dodano: 23.07.2011 | Komentarze 4

Planowaliśmy wstać o 6:30, lecz padało godzinkę więcej, także przeczekaliśmy i zaczęliśmy zwijać siebie i namiot. Namiot nie przeciekał, lecz średnio mi się spało, na dziko to jednak zawsze jest myśl, że ktoś może nieporządany wbić do nas. Ale to tylko głupie myśli, po prostu zmiana otoczenia i łóżka na karimatę to spowodowała.

Poranek i szykowanie do jazdy © kRs123


Niedługo potem byliśmy już na stacji Lukoil w Kowarach, gdzie miała miejsce poranna toaleta, czyli mycie wszystkiego co się da w WC-towym zlewie.

Kompresor w Kowarach © kRs123


Mieliśmy przed sobą 13 km bardzo stromego podjazdu, celem była Przełęcz Okraj, najwyżej położony asfalt w Polsce - 1046 m.n.p.m.

Kiełba z widokiem © kRs123


Podjazd na Przełęcz Okraj © kRs123


Nawierzchnia była mokra, ruch większy niż w niedziele. Człapaliśmy powoli pod górę co rusz widząc coraz to lepsze widoki, ja muszę stawać w takich miejscach by się trochę porozkoszować. Kiełba się przyłączył i staliśmy podziwiając.

Widok na Karkonosze © kRs123


Kolejny widok z pod przełęczy © kRs123


A tu ze mną © kRs123


No i jeszcze jeden © kRs123


Jadąc w stronę szczytu co chwilę słyszałem słowa: "kur... ile jeszcze ? ". Myśląc, że to już, przed oczyma ukazywała się kolejna pętla.

Jeszcze kawałek - Rozdroże Kowarskie © kRs123



Granica Państwa na Przełęczy Okraj © kRs123



Chwilkę dalej był już szczyt.

Przełęcz Okraj - 1046 m.n.p.m. © kRs123



Oczywiście sporo zdjęć, lepiej zrobić więcej niż później narzekać, że któreś nie wyszło :)

Ciekawski kocurek na szczycie © kRs123


Kamień - Przełęcz Okraj © kRs123


O fotki poprosili nas także turyści. Tam zjedliśmy mały posiłek, wczorajszą kiełbasę + bułkę, a także rozpuściliśmy w bidonach po 3 tabletki tym razem minerałów z witaminami.

No i mamy też Královéhradecký Kraj © kRs123


Straż graniczna na Okraju © kRs123


W planie było przejechanie niebieskim (?) szlakiem do Karpacza, miał on wynieść niecałe 10 km.
Początek zjazdu z góry © kRs123



Wyszło nieco inaczej, przez większość zjazdu z Okraju droga kamienista, na rower średnio, tym bardziej, że w nocy padało i trzeba było naprawdę mocno się skupić na drodze. Przez jedno skrzyżowanie przebrnęliśmy orientacyjnie i bez problemu.

Skrzyżowanie szlaków turystycznych © kRs123


Na drugim polecieliśmy w dobrą stronę, lecz spotkani wycieczkowicze powiedzieli, że droga jest raczej nieprzejezdna dla nas, a raczej z naszym bagażem. Czarny szlak innym razem :D Podobno młoda kolarka (później spotkaliśmy jedną, prawdopodobnie tą) brnęła tamtędy z rowerem (full) na plecach. Także nam, pod górkę nie przewiduję minimalnych szans. Wyjechaliśmy w Jedlinkach przy leśniczówce, dawniej było tam schronisko. Dalej szlakiem Er-2, jedziemy solidnie ubitą drogą bez kamieni. W tym momencie, przy predkości około 25 km/h Tomek się obrócił i ta chwila nieuwagi kosztowała go upadkiem. Na szczęście przypierniczył tylko w duży kamień, metr na metr. Zero zadrapań na sobie, maszyna też wyszła cało. Wyjechaliśmy w Krzaczynie. Pojechaliśmy dobrze, lecz się wróciliśmy do mapki, po czym znowu pojechaliśmy tą samą drogą, zaprowadziła nas do Westernu :) Sekundę dalej glebę zaliczyłem ja, na śliskiej trawie, błocie i dziurach od kół. Nic się nie stało.

W Karpaczu telefony do maminek i morderczy wjazd pod górę, do sklepu na chałkę, soczek i pod Świątynię Wang.

Świątynia Wang - Karpacz © kRs123


Tomek opowiedział mi też o anomalii grawitacji, świetna sprawa, pod górkę nos problemos na luzie :) Wystarczy wpisać w google, znajdzie od razu filmiki.

Anomialia grawitacji © kRs123


Anomalia grawitacji - opis © kRs123



Z Karpacza zjazd do Sosnówki, z której wjechaliśmy do Borowic i dalej na Przesiekę. Na tej też drodze, zamkniętej dla samochodów rozkręciłem Vmax życia <cieszymorde>. 77,3 km/h, można więcej, lecz nie wiedziałem co mam przed sobą. Jako, że jestem zawzięty i dąże do celu to postanowiłem podjechać 2 km pod górkę i zjechać ponownie. Więcej nie udało się wykręcić, brakło pary w łydzie. Dalej to znowu Euroregionalną "Dwójką" 12 km do Szklarskiej Poręby.

Takie strumyki mijaliśmy na drodze pod Reglami © kRs123


Na pamiątke :) © kRs123

Fajna droga, wszystko w terenie.

Karkonoski Park Narodowy © kRs123


Zrobiliśmy w Szklarskiej Porębie zakupy w Lewiatanie i znaleźliśmy miejsce na biwak w lesie kawałek od głownego centrum. Świetna sprawa, tylko ten strumyczek szumiący zbyt głośno.

Namiotowo © kRs123



Drugi dzień świetny, w nocy bez deszczu.

Dane wyjazdu:
150.00 km 1.00 km teren
07:13 h 20.79 km/h:
Maks. pr.:73.20 km/h
Temperatura:25.0
Podjazdy:1350 m

1 dzień - Karkonosze

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 22.07.2011 | Komentarze 0

Tomka poznałem jakiś tydzień przed naszym wyjazdem, pogadaliśmy i okazało się, że obojga nas ciągnie na rower. No i wyszło tak, że ugadaliśmy sie na wycieczkę w góry. Jakie ? Nie mieliśmy jeszcze pojęcia. Minęło kilka dni i nasze plany sprecyzowały się wyłącznie do Karkonoszy i tamtych rejonów.

Umówiliśmy się na godzinę 4 obok mnie, no i co się stało ? ZASPAŁEM ! Oczywiście wielki wk*rw z mojej strony. Tomek nie narzekał. Wyjechaliśmy kapkę po 5. Jako, że na pociąg w Oleśnicy nie zdąrzymy, tym bardziej na 6:46 we Wrocławiu to spokojnie pojechaliśmy rowerem na sam PKP Wrocław Główny.

Postój w Jaksonowicach © kRs123


Wyszło nam do PKP około 69 km. Do samego Wrocławia zajechaliśmy w 2 h 20 min. co nie jest moim zdaniem złym wyczynem z takim ciężarem.

Chwila na PKP Wrocław Główny © kRs123



Pociąg relacji Gniezno - Jelenia Góra mieliśmy o 10:00, lecz był spóźniony o 25 minut, także każdy załatwił swoje potrzeby i już jechaliśmy do Wałbrzycha za niecałe 10 zł.

Koleje Dolnośląskie, Wrocław - Wałbrzych © kRs123


Miejsca w rowerowym nie było, to wbiliśmy do normalnego © kRs123


W drodze na Wałbrzych © kRs123


Jako, że towarzysz miał ciężkich kilka ostatnich nocek, to w pociągu zdarzyło mu się z przytupem uderzyć głową o szybę. Co wyglądało ciekawie, lecz Tomek się nie budził. Wyspał się i już gnaliśmy ulicami Wałbrzycha - miasta, którego nie znałem od środka.

Centrum Wałbrzycha i Chełmiec © kRs123


Kilka najważniejszych budynków miasta:
Budynek Poczty w Wałbrzychu © kRs123


Zakupy na dobry początek i planowanie dnia © kRs123


Jak darmowe, to należy skorzystać :) © kRs123


Ratusz wałbrzyski © kRs123


A następnie krótka droga na Zamek Książ.

Zamek Książ © kRs123


Tam też zawitaliśmy, po czym znowu mijaliśmy granice miasta.
Widoki z Wałbrzycha były na początek bardzo ciekawe. © kRs123


Na stacji zapytałem o drogę na Kamienną Górę. Miła i zaangażowana w pomoc młoda dama pokazała mi kilka możliwych dróg. Pokierowaliśmy się proponowaną drogą omijającą miasto. Dopiero tam zaczęły się porządniejsze podjazdy, jak się później okazało, były tylko na rozgrzewkę. Do pokonania mieliśmy Trójgarb, ale daliśmy radę :)

Po drodze wstępowaliśmy do wielu sklepów po zimne piciu. W końcu postanowiliśmy odpocząć przy Mauzoleum w Raszowie (pod Wielką Kopą), miało być 3 km odbicia, wyszło 6 km i to pod górkę. Także razem 12 nadłożyliśmy dla spokojnego odpoczynku. Rozłożyliśmy karimatki, ściągnęliśmy buty i położyliśmy się spać :) Bananki, czekoladki i bułeczki zostały z chęcią pochłonięte.

Roszów - odpoczynek © kRs123


Wróciliśmy do głównej drogi i jechaliśmy dalej, mijaliśmy kolejne wsie po czym ukazał się drogowskaz na Przełęcz Okraj, wcześniej bardzo polecana przez spotkanych kolarzy.
Pojechaliśmy z górki do Kowar, za drugą próbą pobiłem swój dotychczasowy rekord i wykręciłem 73,2 km/h. Do miasta po prowiant i w poszukiwaniu noclegu. Znaleźliśmy w zacisznym miejscu w lasku brzozowym. Rozłożyliśmy się po ciemku, a taki widok mieliśmy za wieczora i z rana.

Szpital Bukowiec obok Kowar © kRs123


Szpital Wysoka Łąka w Kowarach © kRs123


Na sen idealny zimny lech, według mamy Kiełby, zimne piwko pomaga z zakwasami, także skosztowaliśmy tego wykwintnego trunku. 1 dzień udany, lecz przejście z nizin do gór nie przyszło nam łatwo.

Mapka: